piątek, 23 maja 2008

Działalność franciszkanów na rzecz Żydów

Ryszard Szkopowiec OFMConv[1]*: Silny terror okupanta wobec ludności polskiej sprawił, że niejednokrotnie los ludności żydowskiej postrzegano jako zapowiedź losu Polaków[2]. Tragedia Żydów w latach 1939-1945 wzbudzała nie tylko strach i współczucie dla ich wyjątkowo ciężkiej sytuacji, ale zrodziła też powszechną akcję niesienia im pomocy[3].

W tę akcję ratowania Żydów włączali się także zakonnicy franciszkańscy. Dzięki ich postawie pełnej poświęcenia, wielu Żydów uratowało swe życie. Na początku trzeba zaznaczyć, że zarówno rozmiaru pomocy świadczonej Żydom podczas okupacji, jak i dokładnej liczby korzystających z niej osób nie da się ustalić, chociażby ze względu na konspiracyjny jej charakter.

Szczególnie intensywną akcję niesienia pomocy Żydom zorganizował Niepokalanów w 1939 r.[4]. Myślą przewodnią o. Maksymiliana, ówczesnego przełożonego klasztoru, było, aby wszystkich wydziedziczonych i nieszczęśliwych przyjąć franciszkańskim sercem i dzielić się z nimi, czym tylko można. Właśnie w tym duchu bezinteresownej miłości bliźniego potraktował Niepokalanów wojennych uchodźców żydowskich[5].

12 grudnia 1939 r. w Niepokalanowie zamieszkało około 1500 Żydów, uchodźców z zachodnich regionów Polski, głównie z województwa poznańskiego. Klasztor dawał wyżywienie, które zresztą tak jak i dla wszystkich jego mieszkańców było proste, ale przygotowane starannie i w dostatecznej ilości. Ponadto chorzy Żydzi otrzymywali porcje specjalne, zależnie od rodzaju swych fizycznych niedomagań. Otrzymywali także dostateczną ilość opału na ogrzanie mieszkań. Oprócz tego każda stancja była zaopatrzona w kuchenki elektryczne, przy pomocy których poszczególne rodziny przyrządzały sobie dodatkowe posiłki[6].

Bracia zakonni starali się stworzyć im jak najlepszą atmosferę, wśród franciszkańskich zakonników czuli się dobrze i zapomnieli o swych przykrych przeżyciach związanych z wysiedleniem i grozą śmierci. Niektóre grupy Żydów, odjeżdżające z Niepokalanowa w lutym 1940 r. i wcześniej, zwróciły się za pośrednictwem br. Łukasza do zarządu klasztoru z zapytaniem i prośbą, czy mogłyby na swoje furgony zapakować nieco węgla i drzewa na opał. Wprawdzie z opałem w Niepokalanowie było coraz trudniej, jednak wszyscy petenci otrzymali odpowiednie porcje węgla, a nawet po dwie lub trzy sosnowe szczapy[7].

W późniejszych latach okupacji, klasztor również udzielał wielokrotnie pomocy prześladowanym Żydom, m.in. o. Maksymilian w listopadzie 1940 r. udzielił w klasztorze schronienia i zapewnił utrzymanie panu Wiesenthalowi i jego żonie[8].

Pod koniec lipca 1941 r. br. Hieronim Wierzba uratował już prawie konającego Żyda, koło Błonia pod Warszawą od śmierci, przez rozstrzelanie z rąk gestapowców. Został on przywieziony na furmance do Niepokalanowa. Był tak wycieńczony z głodu, że ledwie był zdolny wypowiedzieć słowo. Po kilku dniach starannej opieki człowiek ten powrócił do zdrowia i przeżył wojnę[9].

W roku 1944 zakonnicy postarali się o pracę dla czterech Żydów i wspierali ich materialnie. Jeden z nich pracował w miejscowej agendzie Rady Głównej Opiekuńczej w Paprotni, inny był zaangażowany w charakterze biuralisty i tłumacza w biurze niemieckim, które mieściło się w jednym z budynków klasztornych. Wiedziało o nich tylko kilku zakonników, aby ich przypadkiem nie narazić. Zachowano dyskrecję nawet wśród najbliższego otoczenia[10].

Na szczególne wyróżnienie zasługuje br. Józef Kalasanty Cudakiewicz, który uratował dwadzieścioro jeden dzieci pochodzenia żydowskiego, umieszczając je w warszawskich klasztorach sióstr zakonnych [11]. O. Apolinary Uchman ukrywał przez długi czas Żydów w kaplicach polnych w Kalwarii Pacławskiej, wśród których był także przez pewien czas dr Keller z małżonką[12].

O. Daniel Ekiert, sprawując duszpasterstwo w miejscowościach Skurcze i Lewacze (Wołyń), zachęcał niejednokrotnie swoich parafian do udzielenia pomocy prześladowanej i mordowanej ludności żydowskiej. Można dodać, że dzięki temu setki Żydów korzystało z pomocy parafii i przeżyło lata okupacji[13]. Podobnie o. Oskar Wiśniewski zachęcał parafian i sam wiele pomagał Żydom w okolicach Warszawy[14]. O. Atanazy Dydek w roku 1940 uratował jednego człowieka wyznania mojżeszowego, przewożąc go z Zagrzebia do Cirkwenicy w Jugosławii[15].

Ukrywającym się przed gestapo Żydom franciszkanie spieszyli z pomocą, najczęściej dając im metryki osób zmarłych lub nie wypełnione ale podpisane blankiety, które służyły do sporządzania dokumentów[16]. Kościelna dokumentacja metrykalna nabrała w latach 1939-1945 szczególnego znaczenia ze względu na przepisy okupanta. Konieczność posiadania dokumentów osobistych w czasie częstych rewizji ulicznych, jak i ze względu na potrzebę wylegitymowania się przed szmalcownikami dawała nadzieję na uratowanie życia. Tego rodzaju "usługi", czyli wydawanie odpowiednich dokumentów, świadczyli następujący ojcowie: Daniel Ekiert, Krzysztof Górecki, Witalis Jaśkiewicz i Marian Sumirski. Potrzebującym ułatwiano zdobycie kart rozpoznawczych (Kennkarte) za pośrednictwem Polaków pracujących w urzędach niemieckich lub tajnych organizacjach podziemnych. Klasztor niepokalanowski, dzięki szerokim znajomościom i długoletniej współpracy z urzędnikami gminy Szymanów, zwłaszcza wójtem Kreterem, zawsze mógł dostarczyć żądane dokumenty[17]. Dzięki nim wiele osób mogło bezpiecznie przetrwać okupację.

Inną formą pomocy było umieszczanie Żydów u znajomych i wskazywanie adresów, pod które mieli się udać, aby znaleźć schronienie. O. Bogumił Talarek umieścił np. rodzinę żydowską u Henryka Talarka we wsi Zygmunty koło Łaskarzewa[18]. Br. Norbert Wojciechowicz uratował dziecko żydowskie we Lwowie, dając je na wychowanie siostrom ze zgromadzenia Rodziny Maryi [19]. Matka podrzuciła to dziecko klasztorowi franciszkańskiemu, wkładając mu do ręki niewielką sumę pieniędzy i dwie bułki. Po wyzwoleniu zakonnicy dali mu adres matki, która pełna radości odebrała swe dziecko. O. Wit Nowakowski skupował dla Żyda Fiszera walutę amerykańską w Żabiem, aby w roku 1942 mógł przejść przez granicę na Węgry[20].

Br. Norbert Wojciechowicz podaje również w swojej relacji, że kilku zakonników z Halicza za ukrywanie Żydów i świadczenie im pomocy poniosło śmierć, między innymi: Peregryn Haczela, Remigiusz Wójcik i Szczepan Kosiorek[21].

Trzeba zaznaczyć, że w Kościele katolickim ludność żydowska często widziała ratunek. Żydzi byli przyjmowani do Kościoła. Już w pierwszych dniach okupacji, kilkunastu franciszkanów przygotowywało Żydów do przyjęcia chrztu[22], między innymi o. Joachim Bar przygotowywał w Krakowie 12 Żydów, w tym dwoje dzieci[23].

Najtragiczniejsze było położenie ludności żydowskiej od czasu zamknięcia jej w gettach. Pomimo zakazów okupanta, zakonnicy udzielali pomocy mieszkańcom getta warszawskiego. Przy każdej sposobności dawano do getta chleb, smalec, cebulę i inne artykuły żywnościowe. Br. Benigny Murlinkiewicz ochrzcił i zaopatrzył wiele osób w najbardziej elementarne rzeczy potrzebne do dalszego życia[24]. Niektórzy z zakonników dostarczali także broń do warszawskiego getta, między innymi br. Gedeon[25]. W Sanoku świadczył wielką pomoc dla getta br. Celestyn Skóra, a w Krośnie br. Krescenty Ziemiński[26].

Często w murach klasztorów franciszkańskich ukrywali się wybitni ludzie nauki, ścigani przez gestapo. W Czyszkach i w Hanaczowie na plebanii ukrywał się profesor historii nowożytnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor licznych rozpraw, Józef Feldman[27]. W Sanoku przebywał znany historyk literatury polskiej, profesor Juliusz Kleiner z żoną, która pod nazwiskiem Kobyłecka pracowała w kuchni obywatelskiej we franciszkańskim klasztorze[28].

Franciszkanie, dzieląc los całego narodu, z narażeniem własnego życia spieszyli z wszechstronną pomocą potrzebującym bez względu na ich przekonania, poglądy, wyznanie i pochodzenie społeczne czy narodowe. W Czyszkach przez kilka miesięcy 1942 r. ukrywano ks. biskupa Kazimierza Bukrabę i doktora Adama Grucę, znanego chirurga ortopedę z Warszawy, mieszkającego wówczas we Lwowie[29]. We Lwowie ukrywał się także Prezes Prokuratorii Generalnej w Poznaniu Franciszek Duralski i przedstawiciel rządu Sikorskiego z Londynu, profesor Wyższej Szkoły Kadetów we Lwowie, Bolesław Stachoń[30]. W klasztorze wileńskim ukrywał się ścigany przez okupanta Stanisław Trystek (starosta)[31], w Kozielnikach profesor języka niemieckiego Zygmunt Reiss oraz administrator Kościoła obrządku ormiańskiego ks. Dionizy Kajetanowicz[32]. W klasztorze krakowskim ukrywał się wizytator szkół warszawskich ks. Apolinary Leśniewski[33].

Na podstawie powyższych faktów można stwierdzić, że niemieckie zarządzenia i antysemicka propaganda wywierały od samego początku inny skutek, niżby tego sobie życzyli autorzy[34]. Pomimo represji ze strony okupanta wobec pomagających, dzięki pomocy franciszkańskich zakonników wielu Żydów i innych prześladowanych przeżyło lata wojny. Zarówno inspiracja, jak i realizacja wspomnianych tu działań rodziła się niewątpliwie z autentycznego chrześcijańskiego ducha miłości, miłosierdzia oraz z patriotyzmu.

[1] * O. Ryszard Szkopowiec, franciszkanin, magister teologii, wieloletni proboszcz i gwardian. Obecnie w klasztorze w Zamościu.

zobacz: Pozostałe przypisy

W: "A bliźniego swego..." Materiały z sympozjum "Św. Maksymilian Maria Kolbe - Żydzi - masoni" (red. o. Stanisław Celestyn Napiórkowski OFMConv), Redakcja Wydawnictwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1997, str. 125-130.

za: www.franciszkanie.pl